wtorek, 11 sierpnia 2015

Kanna 2015

Hey wszystkim. Obiecałam wam, że opowiem jak było na wyjeździe u cioci, więc dzisiaj nadszedł ten moment. Przepraszam, że tak późno dodaję tą notkę, ale wcześniej jakoś nie umiałam się zabrać za zgranie zdjęć. Do cioci przyjechałam na 5 dni. Mieszka ona w Kannie nie daleko Krakowa. Przyjechałam w poniedziałek i zajęłam się nic nie robieniem. We wtorek również zajęłam się nic nie robieniem. Codziennie odwiedzałam małe, 1 miesięczne pieski mieszkające u mojej drugiej cioci, która mieszka 6 domów dalej. W środę odbyły się żniwa. Coś na co czekałam. Co tu dużo mówić o żniwach. Niektórym może się to wydawać dziwne, że takie coś jak zbieranie pszenicy lub jęczmienia może być fajne, ale dla mnie jest to super zabawa. Niestety gdy zostało nam ostatnie pole zaczął padać deszcz i trzeba było przerwać żniwa, ponieważ mokra pszenica może się zepsuć lub z pleśnieć. Na następny dzień, czyli w czwartek nie można było dokończyć koszenia, ponieważ pola były całe mokre. W piątek skosiliśmy pole w Kannie i pojechaliśmy skosić resztę pól mojego wujka w sąsiednich wsiach, a sobotę już wyjechaliśmy. :( Bardzo mi się podobał wyjazd do cioci i dodaję zdjęcia. Bardzo przepraszam, że jest ich tak dużo, ale nie umiałam wybrać tych najlepszych zdjęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz